Piiiiiiiiiiiiiiiiip!
Piiiiiiiiiiiiiiiip!
Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip!
Bo nie wolno pisać tego, co mam ochotę napisać, wykrzyczeć...
Wypadł mi aparat, obiektyw prawie odpadł, zawisł na jakiejś śrubce...
Posprawdzałam, cudem udało mi się rozłączyć te dwa jakże cenne dla mnie elementy. Założyłam drugi obiektyw, uff, korpus w porządku. Obiektyw jednak wymaga specjalisty, a czy da się naprawić - nie mam zielonego pojęcia. Pozbierałam śrubeczki, które wypadły, jakieś złote pypcie malutkie... Kurczę!!!!
Chyba jesteście w stanie sobie wyobrazić co czuję...
Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem, nie?
Święta za pasem, trza się brać za robotę, a nie mazać, choć nie ukrywam, że się poryczałam.
Dzisiaj pokażę zrobione wczesniej zdjęcia. Marynistyczne, a jakże.
Wszystkie już ode mnie wyjechały, bo trzeba zdążyć przed gwiazdką.
Zabrałam się dzisiaj w tej złości za mycie okien. Prawie wszystkie umyłam i tylko w pracowni został mi na szybach naturalny filtr UV (;), bo papug do klatki nie mogę zagonić...
Pozdrawiam
Marta