Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lawenda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lawenda. Pokaż wszystkie posty

piątek, 21 czerwca 2013

HOME w plenerze

Napis HOME doczekał sie nareszcie sesji zdjeciowej. Korzystając z cudownego słonecznego dnia sesja odbyła sie w plenerze, czyt. na podwórku.




 
 
A pod literami ... Czy coś Wam to przypomina?
 

 


Nie może też zabraknąć mojej ukochanej lawendy. Uwielbiam ją, mam jej cały długaśny rząd, a chciałabym jeszcze więcej...
Zresztą, wiem dobrze, że ta piękna roślina ma całą rzeszę wielbicieli. Nie jestem więc w tym lawendowym uwielbieniu osamotniona :)
 
 

 
 
Pozdrawiam :)
Marta

czwartek, 18 października 2012

Botanicznie

Piękna dziś pogoda,słonecznie i ciepło. gdyby cała jesień taka była, byłoby cudownie.
 
Dziś będą akcenty botaniczne. Najpierw o papryczkach.Od wiosny, aż do teraz na parapetach w naszym domu rosną sobie ostre papryczki. Przez całe lato Marcin nosił się z tymi papryczkami po oknach , rano stały od wschodu, po południu  na południu, dbał bardzo o to aby jak najwiecej słońca dostały...  . A za nim ciagnęła się "urocza" scieżka z liści, która nie raz doprowadzała mnie do złości. Tylko podczas upałów stały na tarasie.  Widząc jak bardzo zależy mu na tych papryczkach, powstrzymywalam sie od narzekania, na tę usypaną lisćmi podłogę :) I chyba dobrze, bo papryczki  urosły i owoce wydały dorodne , a ostre jak diabli!!!
Część się suszy, część zalana jest oliwą z oliwek, a jeszcze dużo ich na krzaczkach zostało.
Nie wiem co Mistrz z nimi zrobi ;)
 
 



 
A kiedy zrobi się już bardzo zimno na dworze , można będzie rozpalić w kominku i , wpatrując się w ogień, popijać pyszną gorącą czekoladę z dodatkiem  takiej własnie ostrej papryczki.
Pyszności!
 
Drugi botaniczny akcent to ramki z lawendą. Rzadko ostatnio dekupażuję, ale za sprawą zmówienia Pani Uli , na chwilkę do tej techniki wróciłam.
Powstały trzy sztuki z delikatnym motywem lawendy na białym, lekko przecieranym tle.
 
 



Miłego dnia.
Marta

wtorek, 10 lipca 2012

doniczki z lawendą

Zarzekałam się, że już nie będę zdobić doniczek...
Oto efekty mojego zarzekania się:)











A to wszystko  za sprawą pewnego zamówienia. Nie mogłam odmówić...
Pozdrawiam słonecznie :)
Marta

poniedziałek, 25 czerwca 2012

ziółka

Dzisiaj będzie ziołowo:) Odrobina rozmarynu, troszkę tymianku, a na koniec mały smaczek w postaci lawendy.

Obrazki zrobiłam na zamówienie, przyznam, że bardzo lubię te ziołowe motywy. Podobnie, jak lawenda, chyba nigdy mi się nie znudzi...
W przygotowaniu kolejna porcja obrazków na starych deskach, ale te musiały być zrobione  w pierwszej kolejności.




Do kompletu mam ozdobić jeszcze doniczki, a tymczasem pokażę doniczkę, którą zrobiłam już dawno, stoi sobie ona u mojej koleżanki Ani i pięknie wygląda. Prezentacji doczekała się dopiero dzisiaj, bo o niej zupełnie zapomniałam...

Miłego dnia:)
Marta

środa, 12 października 2011

Lawendowy zestaw

Lawendowy zestaw nareszcie doczekał się  swoich pieciu minut.
Zaczęło się od starej makutry, którą przyniosła mi koleżanka. Makutra jest  pęknięta, więc pozostała jej już tylko funkcja ozdobna. Pomalowałam ją na biało,przetarłam i ozdobiłam lawendą oczywiście. Wokół sa trzy motywy lawendowe i jeden od wewnetrznej strony. Przy nim kilka motylków.



A że motyw mi sie spodobał bardzo, więc poszło...

dla siebie ozdobiłam doniczkę


a następnie pudełko, ramkę i obrazek






Zależało mi na tym, aby uzyskać efekt delikatności, dlatego też nie dawałm ciemnej farby pod białą, chciałam by spod bieli wychodziło drewno. Nie wiem jak to się dzieje, ale lawenda jest po prostu cudowna, jest tak wdzięcznym motywem, że nigdy nie mam jej dość. Zawsze mi sie podobała, podoba i będzie podobać:) Lawendowe przedmioty wkrótce w moim sklepiku.

Pozdrawiam serdecznie
Marta

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Lawenda w ogrodzie i lawenda na doniczkach

Witam serdecznie. Nareszcie mocniej słońce świeci, a dzięki temu i kwiecie radośniej wygląda. Lawenda w moim przydomowym ogródku rozkwitła pełną parą. Owady po prostu szaleją, praca wre na całego, zwlaszcza trzmiele kochają lawendę.





A skoro już jesteśmy przy lawendzie, to pokażę ostatnie moje prace.  Dwie doniczki i gliniany garnuszek o cudnym kształcie ozdobiłam na zamówienie dla mojej koleżanki. Ona tez zakochana jest w lawendzie :)




Pozdrawiam lawendowo:)

wtorek, 10 sierpnia 2010

Lawendowe zbiory

Jest coraz lepiej, często przyjmuję już pozycję pionową, mogę zatem zrobić bardzo dużo jak na mój obecny stan. Nie muszę  przynajmniej prosić mojej Mamy  o umycie naczyń, czy rozwieszenie prania...  To dla mnie ogromnie ważne, bo serce mnie boli, wiedzac,że spada na nią tyle pracy, mojej pracy. Marcin też ciagle pracuje i  sam też nie dalby rady wszystkiego ogarnąć, dlatego cieszę się niezmiernie, że coś już mogę robić. Bez szaleństw oczywiście, bardzo powoli i z przerwami, ale działam :)  Moi chłopcy szczęśliwi, bo mama znów gotuje, a lubią moją kuchnię.
 Przy okazji pochwalę się, że nasz drugi dzidziuś jest również płci męskiej. Borys będzie więc miał upragnionego braciszka :)

Zbiorem lawendy w tym roku musiał zająć się Marcin, zrobił to już dawno, ale nie było kiedy popstrykać fotek. Ja w tym czasie powolutku kruszyłam susz.  Tymczasem na krzaczkach widzę nowe pąki, drugi zbiór zapowiada sie więc wcale nie gorzej. Zaczęłam już przygotowywać woreczki, ale  sama maszyny nie wyciągnę, więc znów muszę czekać, aż ktoś się zlituje...






        Rozpoczęłam też przygodę z ceramiką. Piec dotarł podczas mojego pobytu w szpitalu, więc zobaczyłam go dopiero po powrocie do domu.  Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się, że będzie taki ogromny...  Jeszcze go nie uruchamiałam, ponieważ najpierw elektryk musi nam podłączyć prąd trójfazowy, a to wiąże sie z pisaniem wniosków, decyzjami, bla, bla, bla.  Jak większosć z was pewnie wie, koszty takich podłaczeń są  niemałe, ale cóż,jak się powiedziało A...
Mam tylko nadzieję, że kiedyś ten piec na siebie zarobi...
Póki co, zaczęliśmy lepić. Ogromnie mi się to zajęcie spodobało i najchętniej lepiłabym cały czas, ale tu też jestem zdana na pomoc mojego kochanego męża, bo sama nie mogę sie tak napinać, aby rozmiękczyć bryłę szamotu. Czekam więc aż wróci mój ukochany  z pracy, karmię go pysznym obiadem, espresso mu zrobię, po czym nieśmiało proszę o pomoc przy tym twardym szamocie :)  A że człowiek z niego dobry i kochany, to mimo kupy roboty przy remoncie , rozgniecie mi tę bryłę, a i sam coś ulepi. Przyznać muszę, że w lepieniu mu nie dorównuję. Gdyby miał tylko więcej czasu...
 Fotek naszych szamotowych prac na razie nie zamieszczam, suszą się, a do zapełnienia pieca potrzeba  ich jeszcze mnóstwo, więc na wypał będzie trzeba jeszcze poczekać. Znów poczekac, ech...  cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną, ale ta ciąża sprawiła, że cierpliwości musiałam się nauczyć. Nie było innego wyjścia:)  Znajduje ona teraz  zastosowanie w bardzo wielu sferach życia :)

Pozdrawiam bardzo serdecznie:)
Marta